Pamiętnik Pająka

A więc Gobliny naprawdę istnieją, ale od początku

Dziś obudziłam się niewyspana, kto by pomyślał, że spanie we dwoje jest męczące, tym bardziej że Zako się wierciła, przez co. Co chwile mnie budziła ehhh nieważne. Zeszłam z drzewa a Zako jeszcze spała. Chłodny wiaterek od razu mnie obudził następnie poranne ćwiczenia i tak dalej. Szybko złapałam trop, tylko że był trochę dziwny, jak by przez noc pod naszym drzewem przebiegła grupka małych ludzi uwalonych błotem.

Szybko obudziłam Zako mówiąc, że złapałam trop i idziemy dalej. Słońce ledwie zaczęło świecić, nad horyzontem a my we dwoje już byłyśmy na nogach i prawdę powiedziawszy, długo nam nie zajęło dojście do naszego celu, tylko że nasz cel to był wielki niedźwiedź, atakowany przez grupę Goblinów my szybko się schowałyśmy w krzakach i kto by pomyślał, że te małe zielone ludziki mające zaledwie niecały 1 metr wysokości są w stanie w grupie zatłuc dwu i półmetrową górę mięśni i to zaledwie kijami zaostrzonymi, ale to, co potem się stało, to była jeszcze dziwniejsza sprawa, bo nagle jeden z tych goblinów na drzewie narysował czerwony symbol i po chwili cała grupa zniknęła wraz z martwym Niedźwiedziem.

Zako widząc to, co się stało, postanowiła wyjść z ukrycia i się trochę rozejrzeć pomimo moich sprzeciwów, ale i tak nie słuchała, ciekawość u niej najwyraźniej wzięła górę, a jedyne co zobaczyła to pole po bitwie trochę połamanych gałęzi i to wszystko. Nawet kropli krwi nie było widać, tylko ten czerwony symbol taki sam, jaki ja widziałam jakiś czas temu obok naszej jaskini.

Sama do niego podeszłam i od razu mogłam wyczytać intencje z niego płynącą, która wyraźnie wykazywała na intencję ukrycia nie wiele myśląc kazałam Zako przyłożyć to tego symbolu swój miecz a po chwili już całe drzewo płonęło a niedaleko nas pojawiła się ta sama grupa tych Goblinów niosąca na drewnianych kijach zwłoki tego niedźwiedzia cóż chyba się nas nie spodziewali, ale na pewno nie tego, że Zako jak tylko ich zobaczy, to zaraz się na nich żuci wykrzykując coś w stylu "To nasza zdobycz i wypad od niej" po czym podpaliła kilkoro z nich, a kilku przecięła na pół, paląc ich żywcem a ci, co mieli więcej szczęścia i byli nieco dalej od niej po prostu uciekło. Zako chciała ich gonić, ale szybko ją uspokoiłam, wołając do niej, że nie warto. (PRZEMYŚLENIA jej wściekłość była inna, niż ostatnim razem jak by się ograniczała, bo nie czułam nic w tym. Żadnego mroku jak ich atakowała tylko czyste opanowanie, choć jej zachowanie wskazywało zdecydowanie na coś zupełnie innego, naprawdę się zmieniła)

Następnie podeszła do tego trupa niedźwiedzia i się mu chwile przyglądała oraz tym kijom, na których on leżał, po czym do mnie zawołała, abym do niej podeszła i razem go przenieśli do naszej jaskini. Zgodziłam się nie chętnie, bo nie lubię nosić ciężkich rzeczy, ale jak najpierw zaproponowałam, że może bym go owinęła w kokon, a następnie z robiła z niego, jakieś fajne nosidełko to wyraźnie się sprzeciwiła temu, mówiąc, że mój kokon psuje smak jedzenia ja jakoś na to nie narzekam no ale każdy ma inny język i inne upodobania smakowe no nic.

Prawie cały dzień męczyłyśmy się, aby tę kupę mięsa przeciągnąć do naszego domu, co prawda z małymi przygodami w stylu prawie spotkania patrolu ludzi co jasno wskazywało, na to, że niedaleko nas jest ich obóz oraz tego, że Zako chciała tam zajrzeć, ale ciężar tego trupa co go niosłyśmy, szybko ostudził jej zapał, bo mówiłam jej, że sama tego nie doniosę do domu, wiec zrezygnowała, do czasu aż nie zobaczyłyśmy wejścia do naszej jaskini, wtedy moje słowa już na nią nie działały. A w jej oczach widziałam chęć mordu, a ona sama zaczynała śmierdzieć mrokiem, ja niewiele myśląc, zaciągnęłam martwego niedźwiedzia, pod najbliższe drzewo i zakryłam go liśćmi i gałęziami, a następnie sama poszłam za Zako skacząc z drzewa na drzewo w ukryciu patrząc na to co ona ma zamiar zrobić.

Ale tylko zakradła się pod obóz ludzi i ich obserwowała z ukrycia jak by czegoś albo kogoś szukała i chyba nawet wiem kogo, ale na szczęście jej tam nie było. Dlatego jak tylko zobaczyłam, że Zako się wycofuje i idzie w stronę naszej jaskini, szybko zawróciłam, szybciej niż ona szła. A kiedy ją zobaczyłam wyłaniającą się z ciemnego lasu, to ja już czekałam na nią przy trupie niedźwiedzią i te ostatnie metry razem zaciągnęłyśmy go do naszego skalnego domku następnie owinęłam go w kokon pomimo sprzeciwów Zako argumentując to tym, że mięso w kokonie nie będzie gniło, tylko jak już to wyschnie. I tak Zako nie miała w tym temacie nic specjalnego do gadania, bo jak tylko chciała coś skomentować to co robię to od razu jej wypomniałam to, że pomimo moich sprzeciwów poszła do ludzkiego obozu i zapewne szukała tej zakonnicy, w nim a co jak by ją tam złapali oraz o tym, że nie myśli o konsekwencjach swoich czynów i prawie się z nią o to pokłóciłam.

Teraz leże w swoim gnieździe i pomimo bycia szczęśliwą, bo mamy co jeść na najbliższy miesiąc chyba to jednak zachowanie Zako wobec mnie jest. Bym powiedziała dziwne, z jednej strony takie oschłe a z drugiej strony nie powinnam się jednak jej dziwić, ale i tak coś mi tu jednak nie pasuje. Dlatego dobranoc mój pamiętniku i na zakończenie jeszcze dodam, że nie zdziwię się jak rano, jej w skalnym domku nie będzie.

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!