Dzisiejszy dzień był spokojny i dziwny, ale od początku
Obudziło mnie dziś coś, nie wiem, przez chwile miałam wrażenie, jak by jakaś osoba stała w koncie mojego gniazda i się mi przyglądała albo mi się to po prostu przyśniło. Nie wiem, ciężko stwierdzić. Zeszłam szybko do pokoju Zako myśląc, że to ona się zemną, dziwnie bawi, ale nie. Zako spokojnie spała w swoim kokonie i nawet delikatnie gwizdała, to było nawet słodkie.
Szybko ją obudziłam, mówiąc, aby wzięła broń i zachowywała się cicho, bo chyba ktoś jest w jaskini, ale po sprawdzeniu wszystkich pokoi wyszłam na idiotkę, bo myślałam, że mamy nie proszonych gości, a tak naprawdę chyba mi się to po prostu przyśniło.
Skoro Zako już nie spała. A słońce dopiero pierwsze promienie światła nad horyzontem pokazywało, postanowiłyśmy pójść na jakieś polowanie. Nawet nie zmieniałam formy, bo prawdę powiedziawszy to nie miałoby sensu idąc obok Zako, w końcu jej rogi, a to raczej ciężko schować pod kapturem.
Szybko złapałam trop, który prowadziła nas przez las jakoś tak przez cały dzień. Bo kiedy zgubiłam trop. To słońce już zachodziło za horyzontem. Ja mogłabym iść dalej, w końcu moje oczy spokojnie widzą w ciemności, ale Zako chyba nie bo kilka razy się potknęła o wystające korzenie, więc wspięłam się, na nabajże drzewo i uwiłam prowizoryczne gniazdo dla nas obojga. Już Zako maiła się wspinać na drzewo kiedy nagle usłyszałyśmy śpiew dobiegający z głębi lasu, szybko zeskoczyłam z drzewa i kazałam Zako zostać na miejscu, bo chciałam to tylko szybko sprawdzić i zaraz wrócić a ona by mnie tylko spowalniała.
Więc chwile później rozdzieliłyśmy się, a ja szybko skacząc z drzewa na drzewo, podążając za śpiewem, dodarłam do morza, a tam na brzegu zobaczyłam śpiewającą do księżyca Nimfę, pech chciał, że gałąź, na której stałam, załamała się pode mną i prawie przywaliłabym o ziemie gdyby nie to, że w ostatniej chwili wypuściłam nić swojej pajęczyny i zawisłam, na niej dyndając niczym worek na drzewie i tym samym spłoszyłam tą Nimfe, bo widziałam tylko plusk wody i już jej nie było. Następnie wróciłam zakłopotana swoją nieporadnością do Zako, a kiedy ona mnie zapytała, co tak pięknie śpiewało, odpowiedziałam, tylko że ludzie się tam kąpią z dziećmi, po czym szybko ucięłam rozmowę.
Leże teraz wraz z Zako w jednej pajęczynie ona leży oparta na moim odwłoku i wpatruje się cicho w gwiazdy i mam wrażenie, że o czymś myśli. Ja natomiast chyba mam pomysł jak złagodzić nienawiść i chęć zemsty Zako na Nifli i może pomogłaby mi ta Nimfa w tym planie, o ile dałaby się ją to tego jakoś przekonać. W końcu Nimfy z tego co wiem to istoty o nieskazitelnej czystości, co nawet bogów były w stanie uwieść przynajmniej tak wynikało z opowiadań mojego Ojca na temat jego brata Zeusa i tego ile Nimf przeleciał, ale z drugiej strony z tych opowiadań wynika też, że Zeus był po prostu zboczeńcem i nie tylko Nimfy gościły w jego łóżku ech.
Nic mi w sumie nie stoi na przeszkodzie, aby Zako i ta Nimfa się spotkały w końcu Zako lubi kobiety, a przynajmniej tak mi się wydaje patrząc na to jak się w tej chwili ona do mnie klei nawet jak jestem w formie pająka. Kurwa głaszcze mnie po odwłoku. Jak się na nią zesram pajęczyną, niechcący to skończy się głaskanie, mnie tam, gdzie nie powinna.
Przynajmniej nie jest tak nachalna jak mój brat, który wiedział, co robi i próbował mnie zdobyć siłą, ale nie spodziewał się raczej tego, że to jego ciało zostanie spenetrowane moimi kłami i wypełnione moim jadem co skończyło się tym, że zamienił się w toksyczną plamę, która go w połowie strawiła. Ale dla jasności mój pamiętniku ja tego nie żałuje, że go zabiłam, mimo iż to był jedyny pająk z całego mojego milionowego rodzeństwa, który się mną opiekował kiedy byłam zamknięta w klatce i torturowana przez te trzy baby tylko po to, abym tkała dla nich moją nić ehhh zresztą nieważne.
I tak nie mam zamiaru wracać do Hadesu, więc tamto życie pozostawiam za sobą, żałuje, tylko że nie zjadłam tego co pozostało po moim bracie jak przystało na Arachne. Bo w końcu motto mojej rodziny brzmiało jakoś tak "Żyj, zabijaj, zjadaj. A zjadając, okazujesz szacunek swojej ofierze, w końcu nie jesteśmy mordercami, tylko łowcami" Teraz jak na to patrze z perspektywy tych wielu lat wolności po ucieczce z domu rodzinnego nadal kieruje się tym mottem tylko jakoś inaczej teraz patrze na świat. Nie wiem może to jest spowodowane wyciągniętymi naukami od Samila, że świat to nie tylko śmierć, ale także piękno ulotnego życia a każda chwila jest wyjątkowa i nie da się jej zatrzymać, więc należy ją podziwiać. Nie wiem może.
Fakt jest taki, że tylko raz zabiłam i tego żałuje, ale nie tego, że zabiłam tylko tego co zrobiłam potem, czyli uciekłam. A cała ta śmierć, która mnie otacza, jest spowodowana chęcią życia w końcu zabić, aby zjeść, to nic złego każdy chce żyć i każda istota żyjąca coś czuje a żeby żyć, trzeba jeść