Kiedyś miałam napisać opowiadanie na konkurs... Opowiadanie miało zgodnie z wymogami konkursu nosić tytuł "Ostatni Bankiet Prezydenta". No i niestety miałam pomysł na sam koncept opowiadania, ale niestety zero pomysłu na to, co ma się w nim dziać. Koncept wziął się z inspiracji: pewnego razu szłam sobie plantami, aż tu nagle widzę protest. Protest był pod domem polityka. Protestujący krzyczeli "wychodź, szczurze". I mimo, że w zasadzie nie zgadzam się z tym politykiem, to mi się go zrobiło szkoda. No bo wyobraźcie sobie taką sytuację, tylko, że to na was krzyczą. I niby można powiedzieć że przecież politycy źli, głupi i kradną. Ale czasem mi się wydaje, że gdyby mnie ktoś dał całe państwo do rządzenia, to bym nim rządziła gorzej niż nawet ci politycy, których nie lubię. Tak więc stąd pomysł. Nigdy niewykorzystany, a mi go było szkoda, a jak jakiegoś pomysłu mi jest szkoda, to zawsze można z niego zrobić opowiadanie o Marvie. W ten sposób opowiadanie automatycznie traci całą powagę i głębię, ale przynajmniej jest w nim Marv.
Brak komentarzy
Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!