Dolina Genów : Cisza przed burzą

Rozdział 14 : dwa wilki, jeden Niedźwiedz

Po ataku hybrisa i śmierci jacka w ekipie zaczęło robić sie coraz gorzej. W jednej chwili leo kłócił się z markiem o poszukiwaniach nowego schronu a w drugiej marek kłócił sie z nina i pozostaniu i szukaniu zapasów w okolicy.

- Nie możemy tu zostać! On wie ze tu jesteśmy i prędzej czy później tu przyjdzie i wszystkich nas wyzabija.

- tutaj mamy wszytko co nam potrzeba możemy zostać tu jeszcze chociaż tydzień.- powiedział marek

- Nie chce tu zostawać ja się boję! - powiedziała nina która od dłuższego czasu nie udzielała się za bardzo.

- STOP! - krzyknąłeś stanowczo wskazując palcem ba stojący na górze motocykl. - uciekniemy na nim w górną część Doliny. Widziałem w przewodniku że są tam bunkry przeciw drapieżnicze a kilka kilometrów dalej, strefa gastronomiczna.

- wszytko fajnie tylko jakieś chcesz naprawić tą kupę złomu? - pyta leo z lekką pretensją

- jack naprawił silnik przed poznaniem nas a ja wszytko ustawiłem. Trzeba tylko ustawić gaźnik i zatankować. - mówisz wsiadając na motor. - Marek pójdzie poszukać jakichś resztek paliwa a my pozbieramy rzeczy. Ja wezmę Amelię I ninę na motocykl a wy będziecie musieli przejść przez wyspę.

- Ale!

- nie ma żadnego ale. Amelia nie przejdzie tak daleko a nina tymbardziej.

- dobra...Kiedy wyjeżdżamy.

- za dwa dni.

Po konwersacjach i dyskusjach położyliście się spać a następnego dnia marek od razu wyruszył na poszukiwania paliwa. Po kilku godzinach ciężkiej pracy zbierania wszystkich rzeczy I naprawiania motoru wkoncu się udało. Marek wrócił późno w nocy i był tak zmęczony że spał przy drzwiach wyjściowych. Z rana postanowiliście zrobić sobie dzień wolny od roboty. Wyjeliscie z plecaków krakersy napoje gazowane i resztki kiełbasy oraz rozpaliliscie ognisko przed bazą. Spędziliście cały dzień an gadaniu, śmiechach i śmiesznych rozmowach. Wtedy poczułeś że może jednak nie wszytko stracone i może wrócisz do domu. Powoli zbliżał się wczoraj a ty widziałeś że trzeba wracać do bazy.

- dobra już się ściemnia. Musimy zgasić ognisko i wrócic do bazy oraz pójść wcześniej spać żeby mieć siłę na jutro.

- masz rację nie będziemy ryzykować atakiem hybrisa albo innych dinozaurów. - powiedział marek przysypując ognisko ziemią.

Zapadła noc a w oddali było słychać ryki i dziwne szelesty hybrisa. Pewnie był na łowach.

- nie mogę spać przez tego skurwiela - powiedział leo zatykając uszy poduszką.

- nie zwracaj na to uwagi. Zamilknie po kilku minutach, tutaj nic mu nie ucieknie.

Z samego rana odpaliłeś motocykl i pożegnałeś się z kolegami. Wybrałeś drogę na obrzeżach doliny ponieważ była tam mniejsza szansa na spotkanie drapieżników. Minęło kilkadziesiąt minut kiedy nina zaczęła odczuwać głód.

- proszę pana! Jestem głodna , zatrzymamy się?

Nie potrafiłeś powiedzieć jej nie więc zatrzymaliście się na wybrzeżu z pięknym widokiem na ocean. Wyjąłeś kanapkę z serem i masłem i podałeś ją dziewczynce która zjadła ją w mniej niż minutę.

- Ale pyszne!

- wiem sam robiłem hehe..a ty amelia ? Chcesz coś zjeść? - zapytałeś podając jej kolejną kanapkę

- chętnie.

Po dokończeniu jedzenia usłyszałeś coś szybkiego w lesie.

- na motocykl..JUŻ!

nie zwracając uwagi na nic innego podbiegłeś do niny pociągnąłeś ją za rękę do motocykla. Kiedy wszyscy byli gotowi odpaliłeś puściłeś sprzęgło i motor wystartował jak z procy. W tylnym lusterku widziałeś dwa dorosłe herrerozaury pędzące w twoją stronę. Wjechałeś na ścieszkę do chodzenia i zacząłeś mijać drzewa mając nadzieję że zgubisz te gady.

W tym samym czasie leo i marek nie byli nawet w 1/3 drogi.

- nie chce mi się. Ja to pierdolę idę usiąść.

- popieram twoje zdanie - po tych słowach oboje usiedli na upadłym drzewie i zaczeli pić wodę jak hipopotamy po pościgu za zdobyczą.

- nie ma szans że zdąrzymy tam w jeden dzień. - mówi leo

- nie mamy wyjścia. Nie znamy tej okolicy a hybris biega po całej dolinie. Dawaj lecimy dalej.

Ty dalej jedziesz manewrując między drzewami jak profesjonalny zawodnik żużlu. Po kilku minutach pościgu kamień odprysnąl od opony i uderzył jednego z herrerozaurów w oko, dinozaur automatycznie się zatrzymała próbując powstrzymać ryk agonii. Drugiego dinozaura to nie ruszyło i nadal rushował w waszą stronę. Był coraz blizej i już miał ugryźć kiedy nagle znikąd zatrzymał się na stanął na dwóch łapach rozglądając się dookoła. Wykorzystaliście chwilę nieuwagii i jechaliście dalej. Po kolejnej godzinie jazdy ujrzałeś znak z napisem "schrony ewakuacyjne" podjechaliscie pod same drzwi i kliknąłeś czerwony guzik. Drzwi otworzyły się a w środku oszołomił was zapach zgnilizny ale nie ludzkiego ciała tylko jedzenia I mięsa.

- Jezu ale śmierdzi! - mówi amelia łapiąc sie za brzuch.

- spokojnie. Usiądz na ławce a ja to sprzątnę. Zacząłeś wyciągać ciała z bunkra i mięsa z podłogi. Po kilku godzinach było gotowe. Idealnie kiedy skończyłeś marek I leo wyszli z drzew.

- ale chata! - Krzyknął marek klepiąc cię po plecach.

- myślę że tu będzie bezpiecznie.

Weszliście do środka I reszta była zafascynowana wszystkimi rzeczami. Ty juz sie zapoznałeś podczas sprzątania przy którym wymiotowałeś kilka razy.

W bunkrze były dwie duże kanapy mata do spania i 3 śpiwory z kodami i poduszkami. W szafkach na jedzenie zostało kilka puszek z owocami i mięsem oraz kilka baniaków wody. Była też łazienka w której była pasta do zębów i dwie szczoteczki.

Pierwsza noc w nowym domu była dziwna.

Znowu słyszałeś ryki ale nie hybrisa tylko jakieś inne. Obudzileś marka i poszliście to sprawdzić. Otworzyłeś drzwi schronu i zobaczyliście wielkiego metriakantozaura rzucającego o drzewa herterozaurami które goniły was w drodze do schronu. Kiedy gigant skończył zaczął sie rozglądać i popatrzył na was. Gapił się kilka sekund po czym zaczął nacierać w waszą stronę.

- szybko Zamknij bramę!

- już!!!! - szybko walisz w guzik a drzwi zaciskają się z prędkością światła.

Dinozaur zderza się z dachem bunkra iderzając o niego głową. Z sufitu spada tynk i leci kurz. Wystraszenie myślicie o drodze ucieczki ale nagle przestaje i odchodzi. Jesteś zdezorientowamy i nie wiesz co się dzieje. Postanawiasz znowu wyjść i sprawdzić ciała herrerozaurow.

- martwe...połamany kręgosłup i wsuztkie żebrami razem z rękami. To jak klocki lego tylko 65 milionów lat temu. - mówisz do Marka który patrzy zdegustowany w stronę ciała.

- czemu on był taki agresywny?!

- nie wiem ale musimy wracać zanim wróci.

Wracacie do bunkra, marek kładzie się spać ale ty postanawiasz stać na warcie całą noc. Z samego rana misimucie wyruszyć po zapasy do strefy gastronomicznej więc musicie byś bezpieczni i gotowy

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Bądź pierwszą osobą, która skomentuje!