Rozdział 4 : Nocne polowanie
Po ustaniu huku strzałów zapadła grobowa cisza — jedynie oddechy waszej trójki mieszały się z dźwiękami nocnego lasu.
Przez moment każdy czuł, jak adrenalina powoli opada, ustępując miejsca zmęczeniu.
Na platformie zeskoczyłeś z pozycji przy pistolecie maszynowym i podszedłeś do Amelii. Wyszła już z bezpiecznego pokoju dziewczynki, by upewnić się, że wszyscy są cali. Dziewczynka chowała się nieco za nią, ale widać było, że czuje się trochę bezpieczniej.
— „Dzięki wam” — powiedziała cicho, niepewnie. — „Myślałam, że to już koniec…”
Marek przeszukiwał teren wokół platformy, upewniając się, że hybryda nie pozostawiła żadnych śladów świadczących o powrocie w większej liczbie. Sprawdziliście też pułapki — kilka z nich zostało uszkodzonych podczas walki, ale wciąż działały.
Bez chwili zwłoki zabraliście się do pracy. Marek z precyzją naprawiał zniszczone pułapki, a ty wraz z Amelią wzmacnialiście ogrodzenie elektryczne — dodając dodatkowe przewody i zabezpieczenia, aby hybryda miała jeszcze trudniejszy dostęp. Praca szła szybko, ale każdy ruch wykonywaliście ostrożnie, wiedząc, że kolejny atak może nadejść w każdej chwili.
Po naprawach zdecydowaliście się na krótką wyprawę poza bazę. Dzięki dronowi skierowaliście się w miejsca, gdzie hybryda najczęściej się pojawiała. Na ziemi tropy prowadziły w gęsty, mroczny zakątek doliny, gdzie leżały porozrzucane szczątki roślin i słychać było tajemnicze szelesty. Czuliście napięcie, ale wiedza o legowisku mogła dać wam przewagę.
Po powrocie do bazy cała czaórkamiała chwilę wytchnienia. Dziewczynka przygotowała prosty posiłek, a ty i Marek uzupełnialiście zapasy wody i sprawdzaliście broń. Wieczór upływał na rozmowach o planach i nadziejach, podczas gdy las powoli układał się do snu. Podczas rozmowy wszyscy przedstawili się i opowiedzieli, jak znaleźli się w tym miejscu.
— Byliśmy na przejażdżce żyrosferami po parku, ale nagle pojazd przestał działać. Wyszliśmy z niego i udaliśmy się do centrum parku, w którym już nikogo nie było — mówił Marek.
— Potem usłyszeliśmy zgrzytanie jakiegoś zwierzęcia. Początkowo myślałam, że to pies albo kot, ale okazało się, że to hybryda. Ze strachu zaczęłam piszczeć, a stwór popadł w agonię, co dało nam kilka minut na ucieczkę — dodała Amelia.
— A ty, Nina? Jak się tu znalazłaś?
— Byłam na wycieczce szkolnej. Podczas ewakuacji zgubiłam się, a panie chyba nie zorientowały się, że mnie nie ma. Od tego czasu błąkam się po lesie i dżungli, próbując przetrwać i znaleźć schronienie.
Noc minęła spokojnie. Położyliście się do łóżek, ale każdy z was wiedział, że to cisza przed burzą.
Następnego dnia ty i Marek wyruszyliście po zapasy. Amelia i Nina zostały w bazie, kontrolując sytuację z góry. Podczas poszukiwań jedzenia i picia natrafiliście na małą placówkę badawczą. Z ciekawości weszliście do środka i znaleźliście mnóstwo jedzenia oraz rozładowany laptop. Od razu schowaliście go do plecaków i ruszyliście w drogę powrotną.
Po drodze natrafiliście na małą książkę z napisem „Instrukcja pracownicza”. Bez wahania zabraliście ją ze sobą. Po powrocie do bazy zaczęliście przeszukiwać znalezione przedmioty. Marek zajął się laptopem, a ty instrukcją. Gdy laptop w końcu się naładował, Marek krzyknął:
— Włączył się!
Podbiegłeś do niego i usiadłeś obok. W laptopie znaleźliście folder z różnymi plikami:
Genom-21A
Genom-X91-Hybris
Genom-0-Omega
Genom-O-25
Genom-A-00
Od razu otworzyliście folder „Genom-X91-Hybris” i znaleźliście notatkę zawierającą informacje o hybrydzie. Pliki nazywały się:
Kod genetyczny
Data stworzenia
Słabości
Otworzyliście folder „Kod genetyczny” i zobaczyliście, z czego składa się hybryda:
– Główny genom: Terizinozaurus – 62%
– Giganotozaurus – 10%
– Tyranozaurus Rex – 8%
– Velociraptor – 15%
– Łasica – 3%
– Agama brodata – 1%
– Nietoperz – 1%
— To by wyjaśniało jej uczulenie na dźwięki i bezszelestne poruszanie się — powiedziałeś.
Zamknęliście laptopa i w tym momencie usłyszeliście szelest w pobliskich krzakach. Od razu chwyciłeś łuk i wycelowałeś w miejsce, skąd dochodził dźwięk. Okazało się, że to chłopak uciekający przed stadem Kompsognatów. Marek bez wahania pomógł mu wspiąć się na górę, a ty chwyciłeś pistolet maszynowy i odstraszyłeś małe dinozaury. Po chwili wszystkie uciekły w las, a wy zyskaliście nowego kompana.
— A więc jak masz na imię i jak się tu znalazłeś? — zapytał Marek.
— Mam na imię Leo. Przypłynąłem tu dzięki wygranemu konkursowi paleontologicznemu. Zwiedzałem muzeum, gdy wystartował alarm. Wszyscy zaczęli uciekać do statków, ja jednak nie zdążyłem na ostatni. Przed portem pojawił się dorosły Albertozaur. Kilku ludzi nie miało tyle szczęścia i… zostało pożartych. Od kilku dni błąkam się po okolicy w poszukiwaniu zapasów — powiedział.
— Czekaj, konkurs paleontologiczny? To znaczy, że znasz się na dinozaurach! Możesz nam pomóc, a w zamian przyjmiemy cię do ekipy.
— Pokażcie mi te dinozaury — odparł.
Marek podał Leo laptopa, a ten od razu zaczął go przeszukiwać. Po kilku minutach zawołał was wszystkich:
— Słuchajcie, znalazłem kilka cech, które mogą się przydać w walce z tym czymś. Hybryda ma 1% genów nietoperza, co wyjaśnia jej reakcję na wysokie dźwięki. 1% genów Agamy brodatej tłumaczy nocną aktywność. Geny łasicy pozwalają na bezszelestne poruszanie się, geny Velociraptora na tropienie, Tyranozaur na siłę, a Giganotozaur na rozmiar. Nie wiadomo jednak, dlaczego jest aż tak agresywna wobec innych zwierząt.
— Dzięki! Możesz zostać z nami. Jutro z samego rana wyruszymy za śladami hybrydy, żeby znaleźć jej legowisko — powiedziałeś.
Wszyscy poszli spać, oprócz Amelii, która kontrolowała otoczenie. Około 6 rano obudziły was szmery dobiegające spod drzewa. Stwierdziliście, że to za małe, by być hybrydą, więc postanowiliście sprawdzić sytuację. Wziąłeś karabin maszynowy, załadowałeś magazynek. Marek wziął nóż, a Leo prowizoryczną włócznię.
Zeszliście na dół i ostrożnie podeszliście do krzaka. Nagle na Marka wyskoczył mały dinozaur.
— Co to jest!? Pomóż mi!
Bez wahania strzeliłeś z karabinu, ale chybiłeś. Strzał odstraszył zwierzę, które uciekło w las.
— To protoceratops — oznajmił Leo. — Sam niegroźny, ale radzę nje prowokować
Wróciliście do bazy i opowiedzieliście o zdarzeniu. Leo oznajmił, że to nie czas na pogawędki, czas działać. Amelia włączyła drona, aby szukać hybrydy. Po kilku minutach dron wykrył ruch około 350 metrów od bazy. Dziewczyna podeszła bliżej i zobaczyła stwora jedzącego młodego apatozaura. Hybryda nagle spojrzała w kamerę i… uśmiechnęła się.
— O-On się… uśmiechnął! — wystraszona mówiła Amelia.
— WRACAJ DO BAZY TERAZ! — krzyknął Leo.
Było już za późno. Hybryda wspięła się po drzewach i zniszczyła drona jednym szybkim ruchem.
— Musimy się przygotować i to szybko, nie mamy dużo czasu — powiedziałeś.
Zapadł wieczór i nikt nie śmiał zmrużyć oka. Każdy bał się, że hybryda nadejdzie w każdej chwili. Nagle, około 50 metrów dalej, usłyszeliście znajomy zgrzyt. Wszyscy wstaliście. Chwyciłeś karabin maszynowy, Marek łuk, Leo włócznię, Amelia paralizator, a Nina schowała się na platformie.
Nagle coś uderzyło w drzewo z ogromną siłą — to była ona. Rozpoczęła atak na ogrodzenie, wykazując niebywałą agresję. Od razu otworzyłeś ogień, ale hybryda zdawała się tym nie przejmować. Gdy wspięła się na platformę, Amelia strzeliła w nią paralizatorem. Trafiła. Hybryda upadła, ogłuszona na kilka sekund.
— Nigdy nie była tak odporna — powiedział Marek.
Potwór otrząsnął się i wspiął po drzewie z zawrotną prędkością. Jednak nagle przestał szarżować i odpuścił. Zeskoczył na ziemię i spojrzał w górę.
– Co mu jest?! – zapytał Marek, nie opuszczając łuku.
– Nie wiem… ale na pewno nic dobrego – odpowiedziałeś.
Po tych słowach zwierzę wydało przeraźliwy krzyk i odbiegło od waszej bazy. Byliście zdezorientowani, ale mimo wszystko poszliście spać. Gdy słońce zaczęło wschodzić, usłyszeliście dramatyczny krzyk uciekającego stworzenia. Po ataku wiedzieliście, że musicie ulepszyć zabezpieczenia, ogrodzenie i znaleźć lepszą broń.
– Nie możemy tu zostać… – powiedziałeś z niepokojem. – Ona o nas wie i prędzej czy później zabije nas we śnie.
– Prawda, ale nie mamy dokąd iść… – odpowiedział Marek.
– Jutro idziemy na ostatnią wyprawę po zapasy i mapę.
Z samego rana ty i Marek obudziliście Amelię, informując ją o planie. Ruszyliście w drogę. Szliście kilka dobrych kilometrów przez błoto, krzaki i kolejne niebezpieczeństwa.
W pewnym momencie, gdy przemierzaliście małą, otwartą polanę, nagle się zatrzymałeś.
– Co ci jest? – spytał Marek.
– Patrz w krzaki.
W zarośla prowadziła krwawa ścieżka, pełna ludzkich organów. Na ziemi widniały ślady pazurów i walki. Nagle odwróciliście się i dostrzegliście wielkiego majungazaura. Przerażeni, od razu zaczęliście uciekać. Po kilkudziesięciu metrach usłyszeliście ciche piski. To były kompsognaty żerujące na ciele martwego iguanodona. Wykorzystując okazję, skręciliście w wysokie krzaki i tam się ukryliście.
Majungazaur dotarł do miejsca i natychmiast doszło do walki. Wykorzystaliście moment nieuwagi drapieżnika i rzuciliście się do dalszej ucieczki. Biegnąc, usłyszeliście upadające ciało majungazaura i dźwięki goniących was kompsognatów. Byliście zszokowani, że poradziły sobie z tak ogromnym przeciwnikiem.
Po kilkudziesięciu metrach dotarliście do laboratorium. Bez wahania wbiegliście do środka, szukając schronienia. Zamknęliście za sobą drzwi. Pomieszczenie było niewielkie, a w nim znajdowało się osiem rozbitych kapsuł. Nad nimi prowadziły schody, którymi weszliście wyżej. Na biurku leżała teczka z napisem: „Genom D-24”.
Otworzyliście ją i przeczytaliście notatkę jednego z naukowców:
„Genom D-24, znany jako Kompsofrodon, to hybryda stworzona z dwóch gatunków: kompsognata i dimorfodona.
Kod genetyczny:
– Kompsognat – 65%
– Dimorfodon – 35%
Gatunek żyje w stadach. Pojedynczo nie stanowi większego zagrożenia, ale w grupie staje się niezwykle niebezpieczny. Kompsofrodon ma ciało i głowę kompsognata, ale skrzydła i ogon dimorfodona. Stworzenie wykazuje zachowania skrajnie agresywne.
Stopień zagrożenia pojedynczo: 2/10
Stopień zagrożenia w stadzie: 8/10
Słabości:
– nie atakuje samotnie,
– można się bronić rzucając w nie ciężkimi przedmiotami,
– wylanie wody uniemożliwia im latanie,
– największą słabością jest strach przed moczem dużego teropoda (np. tyranozaura).
Próbki przechowywać w szafce oznaczonej literą B.
– Szybko, sprawdź szafkę! – rzuciłeś do Marka.
Bez wahania otworzył ją i wyjął pojemnik. Wziąłeś krótkofalówkę i poinformowałeś Amelię o zagrożeniu.
Po odkryciu nowej hybrydy wybiegliście z laboratorium i ostrożnie ruszyliście przez las, starając się unikać zwierząt. Na polnej drodze natknęliście się na półzjedzone ciało majungazaura.
– Czy to ten sam, którego zabiły hybrydy? – zapytał Marek.
– Tak. Nie możemy tu zostać. Wracamy do bazy.
Dotarliście na miejsce, gdzie czekali wystraszeni i spakowani przyjaciele.
– Co się stało? – zapytałeś.
– Hybris tu był – odezwała się Nina. – Stał około piętnastu metrów od drzew, nie interesował się nami. Wydawał dziwne dźwięki, jakby po walce. Nagle wszystko ucichło. Leo poszedł sprawdzić i…
– I co? – ponagliłeś.
– Znalazłem ciała… Kompsognatów. Ale nie były zwykłe. Miały skrzydła i dziwne ogony. Jeden był przecięty na pół, dwa ponabijane na drzewa… – głos Leo zadrżał. – To był taki widok, że zwymiotowałem.
– To Kompsofrodony. Widzieliśmy laboratorium, gdzie je stworzono. – odparłeś. – Nie możemy tu zostać.
– Chwila… „je”? – spytała Nina.
– Tak. Były dwadzieścia cztery. Teraz zostało dwadzieścia jeden.
– Świetnie… – mruknęła przerażona.
– Ale mamy wskazówkę – powiedziałeś. – Na północ od jaskini jest strefa dla gości. Restauracje, apteki, hotele. To może być nasza nowa baza.
---
Rano, o szóstej, wszyscy byli gotowi do drogi. Wędrowaliście osiem godzin, aż zapadła noc. Postanowiliście przespać się w dużej jaskini pod korzeniami drzewa. Nina spała na nogach Amelii, Leo przy ognisku, a ty z Markiem rozmawialiście o planach.
– Myślisz, że damy radę tam dotrzeć? – spytał Marek.
– Nie wiem… ale jeśli tak, znajdziemy zapasy i nowe schronienie. Musimy spróbować.
Po dwudziestu minutach rozmowy poszliście spać, żeby mieć siłę.
Następnego dnia ugasiliście ogień i ruszyliście dalej. Po kilku godzinach zobaczyliście wielką bramę z napisem:
„Witamy w raju!”
Amelia krzyknęła z radości, ale Marek szybko zatkał jej usta. Niestety, było już za późno. Z lasu wyszedł ogromny tarbozaur. Gdy was dostrzegł, ryknął i ruszył biegiem.
– Rozdzielić się! – zakomenderowałeś.
Nina, Leo i Marek pobiegli w lewo, a ty z Amelią w prawo. Bestia wybrała was i zaczęła gonić. Zobaczyliście w oddali wysoką trawę – idealną kryjówkę. Wskoczyliście w zarośla, starając się przeczekać.
Tarbozaur rozglądał się przez chwilę, po czym ruszył w waszą stronę.
– Musimy coś zrobić! – syknąłeś.
Amelia chwyciła kamień i rzuciła nim w pobliskie drzewo. Rozwścieczony dinozaur staranował pień i po kilku minutach odszedł, znikając w lesie.
Gdy poczuliście się bezpiecznie, poszliście szukać reszty. Po godzinie błądzenia usłyszeliście znajome głosy. Spotkaliście przyjaciół i razem wróciliście pod bramę.
– Jest tu jakaś skrzynka z kablami – zauważyłeś. – Zna się ktoś na elektryce?
– Ja trochę – odparł Marek. – Pomagałem ojcu.
Otworzył skrzynkę i zaczął analizować przewody.
– Zielony robi zwarcie… czerwony to awaryjne zamknięcie… żółty i niebieski… nie wiem.
– Mamy sześćdziesiąt na pięćdziesiąt. Albo otworzymy bramę, albo zginiemy z głodu – powiedziałeś.
Zrobiliście wyliczankę i wybór padł na niebieski. Marek przeciął kabel nożem. Dioda zaświeciła się na zielono, a komputer oznajmił:
„Dostęp uzyskany.”
Brama otworzyła się z potwornym hałasem.
– Dlaczego to takie głośne?! – zapytała zapłakana Nina.
Wbiegliście do środka i skierowaliście się w stronę hotelu. W środku znaleźliście duży pokój z trzema łóżkami, kuchnią i łazienką.
– Dawno nie czułam się tak dobrze – westchnęła Amelia.
– Ja też – dodał Leo.
– Jutro przydzielimy zadania – powiedziałeś. – Ja pójdę do budynku straży i kontroli, Marek do restauracji, Leo do apteki, a Amelia zostanie pilnować Ninę.
Chcesz, żebym Ci od razu wymyślił tytuł tego rozdziału w podobnym stylu jak poprzednio?